Nawigacja

przepisy pasta Niedzielna Zupa Mądrości Schabowe faszerowane Smaczne Pączki Smaczne Faworki Nalewki Bogdana Ciasta Przepisy Bogdana Tort makowy Marii Konopnickiej Rodzaje miodów

kącik kulinarny

Zupa Mądrości


Zupa mądrości

Pewna amerykanka, pani Green z Kentucky, robiąc generalne porządki na strychu, znalazła kajet prababci. Wśród kaligraficznych zapisków na temat metod prowadzenia domu i kulinariów natknęła się na „zupę mądrości”. Prababcia dostała ten przepis od wędrownego zielarza dla „anemicznego” synka, jako skuteczne lekarstwo na „księgowstręt”. Zaciekawiona gospodyni postanowiła go zaraz wypróbować. Nawarzyła pełny kociołek, dokładnie przestrzegając instrukcji. Ku jej radości zupa okazała się smaczna. Nawet dzieci-niejadki spałaszowały swoje porcje, a i sąsiad, który wpadł w trakcie posiłku, wcinał, aż mu się uszy trzęsły.

Następnego ranka nie trzeba było, jak zwykle, ściągać dzieci z łóżek, same zerwały się przed czasem i, o dziwo, chętnie pobiegły do szkoły. Po powrocie pochwaliły się dobrymi i bardzo dobrymi stopniami, jakich nie dostawały od niepamiętnych czasów, po czym, zachęcone, z zapałem zabrały się do odrabiania lekcji. Matka przecierała oczy i odtąd na wszelki wypadek przygotowywała cudowną zupę zgodnie z zaleceniem, czyli raz na tydzień, a i sąsiad nie omieszkał korzystać z poczęstunku. Dobra passa w szkole trwała. Po kilkunastu miesiącach dzieci podostawały stypendia naukowe i, jako laureaci międzyszkolnych konkursów, miały wolny wstęp do najlepszych szkół. Sąsiad, który przedtem od dziesięciu lat nie mógł napisać pracy doktorskiej, nagle skończył ją i obronił w ciągu pół roku.

Pani Green napisała o tym wszystkim do Koła gospodyń miejscowej małomiejskiej gazety, w egzemplarz której owinięto przesyłkę ze Stanów dla mojego kolegi, a on mi ją pokazał.

Nie mogłam się wtedy zabrać do trudnego przekładu tekstu z dziedziny na tyle wtedy w Polsce dziewiczej, że trzeba było, tłumacząc, na bieżąco opracowywać całą terminologię od podstaw i z rozgałęzieniami oraz rekonstruować sens wśród niejasności lub wieloznaczności poetycko-filozoficznych rozważań. Nie mam pojęcia, czy to był zbieg okoliczności, ale właśnie w okresie kiedy – przez parę miesięcy – mniej więcej co tydzień zjadałam zupę mądrości, wystartowałam z tą robotą i wytrwałam. Do tej pory się dziwię łatwości, z jaką przychodziły mi wtedy do głowy, a może raczej sfruwały, dobre pomysły. Zastanawiałam się, czy ta polewka, którą z lubością się raczę, nie jest czasem czymś w rodzaju „kompotu”. Jednakże, ku rozczarowaniu niektórych  moich znajomych, w ciągu tych przynajmniej dziesięciu miesięcy regularnego stosowania specyfiku nie zauważyłam u siebie ani żadnych „efektów specjalnych” w postaci odmiennych stanów świadomości, zmian nastroju itp., ani też choćby cienia uzależnienia. Stwierdzałam po prostu miłe ożywienie, pełniejszą przytomność umysłu, większą łatwość operowania pojęciami i rzeczywiście wielki zapał do pracy. Toteż na wszelki wypadek podejmuję pałeczkę i przekazuję dalej ten prababciny przepis na odkorkowanie głowy, a wraz z nią i serca do działalności intelektualnej. Oto on:

Weź:

·     Cebulę

·     Cztery marchewki

·     Cztery ziemniaki

·     Dwie czubate garście pokrojonej dyni

·     Cztery płaskie łyżki maku

·     Cały pęczek natki pietruszki

Cebulę pokroić i zrumienić na suchej lub tylko posmarowanej olejem patelni. Do garnka wrzątku wsypać drobno posiekane warzywa, mak i natkę. (Można też włożyć całą włoszczyznę, czy dowolne inne dodatki. Składniki niezbywalne, decydujące o „mądrości” zupy, to tylko dynia i mak) Przyprawić do smaku – byle bez konserwantów. Gotować na małym ogniu przez - dokładnie – dwie godziny od chwili zagotowania z pełnym wkładem. Pięć minut przed zdjęciem z palnika utłuc, (lub ewentualnie zmiksować, jak sądzę) zawartość garnka na jednolitą masę. Podane składniki wystarczają na cztery porcje i małą dolewkę. Spożywać tylko raz na tydzień. Smacznego i wszystkiego najlepszego!

Pozdrawiam


Anna Żurowska

Aktualności

Kontakt

  • REMBERTOWSKA AKADEMIA SENIORA

  • (+12) 34-567-890

Galeria zdjęć